Pyszna herbata, dobra książka, towarzystwo czworonoga, kominek zapachowy z naturalnym olejkiem i świece - to jeden ze sprawdzonych sposobów. Cieszę się sporą kolekcją olejków eterycznych i świec; Świece kupuję zwykłe, ponieważ nigdy nie miałam przekonania do zapachowych. Wszystko jednak wskazuje na to, że epoka olejków ustępuje epoce... świec zapachowych. Jak do tego doszło?
Podczas ostatniego polowania w TK Maxx nos doprowadził mnie do półki ze świecami, na której z jednego z kilkudziesięciu słoików-olbrzymów, wydobywał się skrawek szalenie zachęcającego zapachu - po chwili tonął w pozostałych - różanych, lawendowych, pomarańczowych, waniliowych itd.; Nie przepadam za kwiatowymi, morskimi, leśnymi zapachami i nawet te, które w naturze lubię, wydają się naszpikowane chemią, a przez to sztuczne; Tym razem było inaczej - po półgodzinnych poszukiwaniach okupionych zapachowym zamroczeniem, trafiłam na właściwy słoik, otworzyłam szklaną pokrywę i przepadłam...
FOR EVERY BODY soy based candle
Belgium Waffles
To wyrób amerykańskiej firmy, która powstała w 1995 roku, w Lindon, Utah; W 2000 roku zaczęto produkować świece sojowe. Świeca sojowa ma wiele zalet - jest czysta, ekologiczna (składników świec nie testuje się na zwierzętach), nietoksyczna, nie dymi, pali się o wiele dłużej od parafinowych i co najważniejsze - nie jest szkodliwa (kilka lat temu zespół amerykańskich naukowców odkrył, że świece parafinowe negatywnie wpływają na nasz układ oddechowy).
Wosk sojowy usuwa się łatwiej niż parafinę - wystarczy przetrzeć zabrudzone miejsce szmatką zamoczoną w ciepłej wodzie. Zapachy sojowych świec For Every Body są bardziej naturalne, bogate, nie męczą, nie przyprawiają o zawroty głowy i co najważniejsze - długo pachną;
Belgium Waffles to naleśniki, gofry, masło, cukier, karmel, odrobina syropu klonowego i szczypta kawy
Ten zapach przeniósł mnie do Brukseli, gdzie na rue de l’Étuve po raz pierwszy zjadłam belgijskiego wafla/gofra i od tej pory Belgia kulinarnie przestała kojarzyć mi się z frytkami, czy lodami; Myślę "Belgia", widzę gofra :)
Historia belgijskich gofrów sięga wieków średnich - kiedy to - przygotowane z mieszanki jęczmienia i owsa - były podawane w formie przaśnych ciastek, wypiekanych w żelaznych gofrownicach. Znalazłam film, w którym prezentują gofrownicę liczącą 253 lata - KLIK.
Podręczniki historii informują, że król Francji Karol IX orzekł, iż stragany z goframi miały być oddalone od siebie na odległość co najmniej 12 stóp (to 4 metry), co oznacza, że były prawdziwym smakołykiem i cieszyły się dużym zainteresowaniem.
Istnieją dwa rodzaje belgijskich wafli - wafel brukselski i Liege; To wafel brukselski jest bardziej znany poza granicami Belgii; W 1964 roku zaprezentował go podczas światowej wystawy w Nowym Jorku Maurice Vermesch. Wafle brukselskie wykonane są z rzadszego ciasta, które konsystencją przypomina nasze, naleśnikowe; Podawane są z cukrem pudrem, czekoladą, owocami, bitą śmietaną.
Gofry Liege - wykonane w XVII wieku przez szefa kuchni księcia-biskupa Liege były wyrabiane z brioche-ciasta chlebowego; Są gęstsze, słodsze - moim zdaniem smaczniejsze, występują w trzech smakach - naturalny, waniliowy i cynamon. Najważniejszym składnikiem tych gofrów, który wpływa i na ich smak i na zapach jest cukier perlisty, który nie rozpuszcza się w cieście, a podczas kontaktu z gofrownicą.
Moja Belgia to nie praliny, nie frytki, nie lody - a właśnie wafle; Nie zapomnijcie o nich, kiedy będziecie odwiedzać ten kraj.
Zdjęcie zamieściłam za zgodą Autorki kuszącego zakątka, jakim jest blog madameedith - znajdziecie tam przepis na belgijskie gofry i masę smacznych zdjęć KLIK