czwartek, 31 marca 2011

Sushi


Moja przygoda z sushi zaczęła się dawno temu, w Berlinie. Był to maleńki sushi bar w centrum miasta. Sushi pokochałam od pierwszego kawałka. Wtedy również poznałam zieloną herbatę Hojicha, o której napiszę przy okazji omawiania moich herbacianych zbiorów. Po pewnym czasie z damską częścią rodziny spróbowałyśmy przyrządzić sushi w domu. Wszystko, co potrzebne przyjechało z Berlina i zdjęcia, które dziś zamieściłam to dwie pierwsze próby.

HISTORIA SUSHI

Źródła sushi to Azja Południowo-Wschodnia, IV wiek p.n.e.
Solone ryby przekładane ryżem były cennym źródłem białka; Ten typ sushi, zwany Nare-sushi, pozostawiano do całkowitego sfermentowania na czas od roku do trzech (!) lat.
Sfermentowany ryż wyrzucano i zjadano rybę.


Z czasem, kiedy okres fermentacji uległ skróceniu, spożywano rybę i ryż (Nama-nare, li-sushi). Kolejny etap to dodawanie octu ryżowego do zakwaszania ryżu, którym przekładano warstwy ryby i przygniatając kamieniem zostawiano na noc. Po nocy tak spreparowane sushi (Haya-sushi)można było jeść. Do Haya-sushi dodawano również warzywa.
Po kilku godzinach można było jeść Hako-sushi - niewielkie, prostokątne kawałki cienko pokrojonej, świeżej ryby ułożonej na warstwie zakwaszonego ryżu i przygniecione deseczką.


Na początku XIX wieku, kiedy Tokio nosiło nazwę Edo, restauracje zdominowana były przez mobilne stragany, na których narodziło się Nigiri-sushi, zwane też Edo-mae (co znaczy - naprzeciwko zatoki Tokijskiej); Znane nam, bo serwowane w każdej restauracji sushi - Nigiri-sushi to plastry świeżej ryby i kulki ręcznie formowanego, zakwaszonego ryżu, gotowe do spożycia tuż po przyrządzeniu.

W ten sposób z dawnego procesu, który służył przechowywaniu i konserwowaniu żywności, powstała sztuka aranżowania i podawania wspaniałych potraw, które zachwycają różnorodnoscią smaków, kolorów i form.

Dzisiejsze sushi to nie zawsze surowa ryba - podstawą jest zakwaszony ryż, który może wystąpić w towarzystwie surowych, czy marynowanych warzyw, owoców, gotowanych i suszonych ryb, mięsa, omleta.


Najważniejsze i najbardziej popularne rodzaje sushi

Nigirizushi

Nigirizushi (co znaczy formowane ręką) - najbardziej popularny rodzaj sushi. To ugnieciony ręką zakwaszony ryż i przyklejony do niego (z reguły pastą Wasabi) kawałek ryby. Mozna spotkać nigiri owinięte kawałkiem wodorostu nori.

Gunkanmaki (zwój łodzi bojowej) - nori oplata kulkę zakwaszonego ryżu tak, by stworzyć charakterystyczną łódeczkę, w której kryją się przeróżna składniki - surowa, gotowana ryba, ikra łososia.

Temarizushi (kula sushi) - to dobry sposób dla początkujących - ugniata się kawałek ryż z kawałkiem ryby tak, by stworzyć kulkę.

Makizushi (zwijane sushi)/Makimono (różne zwoje)

Makizushi/Makimono przyrządza się zwijając (przy pomocy bambusowej matki) kawałek nori, na którym kładzie się wcześniej różne składniki. Taki walec kroi się wzdłuż na kawałki o grubości 2-4 cm.
W tej grupie znajdziemy Futomaki i Hosomaki.
Temaki (ręczne zwoje) - duży kawałek nori, zwinięty w rożek, wypełniony różnymi składnikami.

Uramaki (rolowane na odwrót) - od makizushi różni się tym, że nori pozostaje wewnątrz walca, a na zewnątrz jest ryż z warstwą sezamu lub ikry.



Oshizushi (zduszone sushi)

W drewnianej formie - oshibako - dodatki kładzie się na samym dole, wszystko zasypywane jest ryżem, a skrzynka zamykana. Ścianki formy usuwa się i sushi kroi się w niewielkie prostopadłościany.

Inarizushi (wypchane sushi)

Pieczone tofu w kształcie torebki wypełnione rybą, ryżem i różnymi warzywami. W zależności od regionu torebką może być ni tylko tofu - spotykamy też omlet albo kanpyo (suszone włókno tykwy).

Chirashizushi (rozdrobnione sushi)

Miska z ryżem i różnymi dodatkami;
Surowe, układane na górze ryżu to Edomae chirashizushi.
Gotowane lub surowe dodatki wymieszane z ryżem to Gomokuzushi.

Narezushi (dojrzałe sushi)

Metoda, która zapoczątkowała sushi. Oskrobane, wypatroszone ryby wypycha się solą i umieszcza w beczce. Ryby posypuje się solą i przygniata kamieniem. Narezushi jest gotowe do spożycia, kiedy z czasem woda zostaje usunięta i mięso fermentuje. Tę wersję znaleźć można li w tokijskich restauracjach, gdyż przez intensywny zapach i smak nie przyjęła się na zachodzie.

Zachodnie sushi

To sushi, które zostało przystosowane do innych, niż azjatyckie tradycji kulinarnych. Pewna część tego nowego sushi nawet nie jest znana w Japonii.
Oto niektóre z nich - California roll, Rainbow roll, Dynamite roll, Salmon roll, Crunchy roll, Philadelphia roll, Boston roll.


Tradycja spożywania sushi

Nie ma ustalonej kolejności, w jakiej powinniśmy jeść sushi, jednak dobrze jest zacząć od kawałków owiniętych w wodorosty-nori, gdyż szybko tracą kruchość.
Do picia najlepiej wybrać sake lub zieloną herbatę.
Sake podaje się ciepłe przed jedzeniem. Herbatę pije się podczas całego posiłku, a jej smak ma znaczenie dla smaku sushi. Zielona herbata usuwa smak poprzedniej porcji sushi i pozwala nam się cieszyć pełnym smakiem następnej.
Sushi podaje się z japońskimi sosami, pastą wasabi i marynowanym imbirem gari.
Sos sojowy wlewamy do małych, płaskich miseczek, by łatwo było maczać w nim kawałki sushi; Do sosu możemy dodać Wasabi-pamiętając, że ma bardzo intensywny smak. Między kolejnymi rodzajami sushi przegryzamy marynowany imbir, by oczyścić kubki smakowe.


Mając szacunek dla tradycji Japończyków należy przestrzegać kilku zasad:
- nigdy nie odkładamy nadgryzionego kawałka sushi na talerzyk, jeśli kawałek jest zbyt duży, by zjeść go na raz, trzymamy go w palcach lub przy pomocy pałeczek
- uważamy, by ziarenka ryżu nie wypadały z sushi przy maczaniu kawałków w sosie sojowym
- obrazą dla kucharza jest pozostawienie resztek na talerzu

***

A tak wygląda sushi z restauracji, wersja na wynos - sprzed dwóch dni.


Jestem ciekawa, czy i Wy znacie i lubicie sushi? A może przyrządzacie sushi w domu?



środa, 30 marca 2011

ze starego poradnika I


Piękno otaczającego nas świata, piękno postaci ludzkiej-zawsze przykuwały uwagę. Kryteria piękności zmieniają się z biegiem historii, zmienia się również sposób jej podkreślania, coraz inne elementy urody wysuwane są na plan pierwszy(...)
Badania prowadzone przez psychologów wykazują jednakże, że kobiety używające kosmetyków-niezależnie od istotnej wartości tych kosmetyków-mają lepsze samopoczucie.*



Witam Was słowami książki Anny Kuźmińskiej -Pielęgnowanie zdrowia i urody, wydanej w latach siedemdziesiątych.
To jedna z pozycji, którą szczególnie cenię-za ogrom rad, które odeszły w zapomnienie...
Autorka przedstawia środki kosmetyczne, pielęgnację urody-od stóp, po czubek głowy, defekty kosmetyczne.
Książkę czyta się z prawdziwą przyjemnością, jak i z uśmiechem, kiedy to omawiane są "urządzenia i przybory do mycia i kąpieli", czy "wskazówki mycia".


W związku z tym, że mamy wiosnę i nasza skóra potrzebuje dodatkowych zabiegów-niekoniecznie w gabinetach kosmetycznych-postanowiłam sięgnąć do książki po przepisy na maseczki.
Maseczki są stosowane od tysięcy lat. Zrobić maseczkę może każda z nas, jako że wykonanie jest proste, a efekty widoczne. Wśród maseczek wyróżnia się maseczki oczyszczające, wygładzające i odżywcze. W maseczkach można wprowadzić preparaty lecznicze, co ma zastosowanie w chorobach skóry i wykonywane jest pod opieką lekarza.

Przygotowanie
Przed nałożeniem maseczki zabezpieczamy włosy i oczyszczamy twarz i szyję. Posiadaczki tłustej cery mogą oczyścić twarz "parówką", lub gorącymi i zimnymi kompresami. Przy tłustej cerze maseczkę nakładamy bezpośrednio na skórę, a przy cerze suchej natłuszczamy delikatnie okolice oczu kremem odżywczym. Do nałożenia maseczki mogą posłużyć nam płaskie pędzle, albo szpatułki. Maseczkę nakładamy grubszą warstwą, na oczy możemy położyć gazik nasączony herbatą o temperaturze pokojowej. Najwygodniej będzie, kiedy położymy się, lub usiądziemy w wygodnym fotelu, zapominając o telefonach, problemach i o tysiącu ważnych spraw - mamy się przecież zrelaksować.
Po 15-20 minutach zdejmujemy gaziki z oczu i zmywamy maseczkę letnią wodą. Poniżej kilka łatwo dostępnych maseczek.

Maseczki ze świeżych owoców i warzyw-przy każdego rodzaju cerze. Mają działanie odżywiające i odświeżające i są bardzo proste w przygotowaniu.
Maseczka z truskawek - 3 truskawki rozetrzeć i nałożyć nat warz na 15-20 minut. Zmyć letnią wodą. Przy cerze suchej można miazgę z truskawek wymieszać z łyżeczką śmietanki.
Maseczka z marchwi - utarte 2 młode marchewki wymieszać z 1 łyżeczką mąki kartoflanej i z 1 żółtkiem, kłaść na starannie oczyszczoną skórę na przeciąg 20 minut. Maseczka działa odżywczo, odświeża i wygładza. Nadaje się dla każdej cery.
Maseczka z ogórków - świeży ogórek pokrajany w plasterki lub obierzyny z ogórka kładziemy bezpośrednio na twarz. Maseczka działa wybielająco i wydelikacająco, dobrze wpływa na skórę wysuszoną i zaczerwienioną.
Maseczka z plasterków cytryny - ma działanie wybielające, nadaje się do skóry tłustej.

Maseczka z drożdży - 2 dkg drożdży rozprowadzamy z letnim mlekiem na papkę, poc zym nakładamy na twarz. Po 15-20 minutach zmywamy gorącą wodą i spłukujemy zimną. Maseczka nadaje się dla skóry tłustej, zanieczyszczonej wągrami. Dla cery suchej zamiast mleka dodajemy do drożdży oliwy.

Maseczka z jajkiem - żółtko ubija się w miseczce dodając kilka kropli oliwy do konsystencji majonezu. Nakłada się na 15-20 minut. Zmywa się ciepłą wodą. Maseczka ta zawiera tłuszcze, cholesterol i lecytynę - działa odżywczo na cerę suchą i wrażliwą.

Białko kurze ubija się na pianę, dodaje kilka kropli cytryny. Stosuje się przy rozszerzonych porach i zwiotczeniu skóry.

Maseczka z białka i miodu - 2 łyżki miodu, 2 łyżki jęczmiennej mąki i białko z 1 jajka dobrze miesza się i rozsmarowuje na twarzy. Po 20-30 minutach zmywa się gorącą wodą, a następnie zimną. Maseczka działa odżywczo i pobudzająco. Nie należy jej stosować zbyt często.

Żółtko jaja kurzego rozciera się z 1 łyżeczką miodu - stosuje się na cery suche i wrażliwe.

Maseczka z mąki owsianej i białka - 2 łyżki stołowe mąki owsianej lub kukurydzianej miesza się z białkiem jednego jajka,a następni ubija na pianę. Ściera się na sucho po 15-20 minutach, spłukując najprzód gorącą, a następnie zimną wodą. Maseczka ta oczyszcza skórę tłustą i nadaje jej matowość.
Maseczka ze świeżego twarogu - 1 łyżkę świeżego twarogu należy zmieszać z 1 łyżką miodu. po 20 minutach zmywa się letnią wodą. Maseczka ta działa odświeżająco, odżywczo i oczyszczająco.
Maseczka z płatków owsianych - 2 łyżki płatków owsianych należy zalać 4 łyżkami mleka lub słodkiej śmietanki. Gdy płatki napęcznieją, powstałą papką smaruje się twarz na 20 minut, zmywa się gorącą wodą, spłukuje zimną. Papka wygładza szorstką cerę.

Maseczka ziołowa - zioła mogą mieć różne działanie na skórę. Rumianek działa przeciwzapalnie, skrzyp wysuszająco, ślaz i siemię lniane rozpulchniająco i łagodząco. Aby osiągnąć właściwy efekt, należy zioła odpowiednio dobrać. Obecnie w sprzedaży są gotowe maseczki ziołowe dla wszelkiego rodzaju cer.

Maseczki porcelanowe - są to maseczki wygładzające zmarszczki. Ich podstawą jest glinka kaolinowa 70 części, talk 20 części, tlenek magnezu 10 części. Do tego składu można dodawać wszelkiego rodzaju składniki - w zależności od przeznaczenia maseczki: płyn ziołowy ściągający, kamforę przy cerze tłustej; Wodę różaną, roztwór kwasu bornego przy cerze suchej; Rumianek przy podrażnieniu skóry.**

Kolejna odsłona serii ze starego poradnika będzie o ziołach.

Pozdrawiam Was serdecznie.


*Doc. dr med. Anna Kuźmińska, Pielęgnowanie zdrowia i urody,Warszawa 1972r., s. 9-14.

**Op. cit., s. 111-113.

poniedziałek, 28 marca 2011

Niezawodny Maybelline Great Lash




Czas na tuszowe achy i ochy.

Moje pierwsze makijaże oczu polegały na nanoszeniu takich ilości tuszu (Mac Factor 2000 calorie-jeszcze w fioletowym opakowaniu), jakie były w stanie udźwignąć rzęsy.
Następnie weszłam w fazę rozdzielania każdej rzęsy mikroskopijną igłą, co dawało efekt "muszych nóżek" - każda rzęsa kończyła się grudką tuszu...
Epoka oświecenia nastąpiła na studiach-podbierałam Rodzicielce górnopółkowe produkty, co dawało różny efekt (może dlatego, że trzęsły mi się ręce z obawy, czy mnie Rodzicielka nie przyłapie).Wyrównaj do środka
Faworyta odkryłam w Stanach - przez przypadek, czy raczej potrzebę oszczędzania - starałam się jak najwięcej pieniędzy odłożyć, by pod koniec mojego pobytu rzucić się w zakupowe odmęty.
Great Lash wrzuciłam do koszyka, bo poza ceną spodobało mi się połączenie kolorów na opakowaniu.

Pierwsze wrażenie to niezwykła łatwość, z jaką tusz rozkłada się na rzęsach. Bardziej oleista konsystencja i mała szczoteczka ułatwiają aplikację. Bez obaw mozna nałożyć dwie warstwy tuszu. Great Lash, nie obciążając i nie usztywniając rzęs, doskonale je pogrubia.
Wersje klasyczną łatwo się zmywa, a wersja wodoodporna sprawia się na medal.
Do wyboru jest sześć odcieni kosmetyku. Ja najczęściej sięgam po Brownish Black.
Great Lash występuje też w wersji podkręcającej rzęsy - z wygiętą w łuk szczoteczką.

Kosmetyk przeszedł testy okulistyczne i może być używany przez osoby noszące szkła kontaktowe.

Niestety jest jedno "ale"-zastrzeżeń nie mam tylko do tuszu, który został wyprodukowany w Stanach; Pojęcia nie mam, co w nim zmieniają europejscy producenci, że to całkiem inny - gorszy kosmetyk. Amerykańską wersję można dostać na allegro i ebay.

Polecam ten tusz tym z Was , które nie szukają wydłużenia, a pogrubienia i efektu gładkich rzęs.

Oto, jak Maybelline Great Lash prezentuje się na rzęsach




piątek, 25 marca 2011

Skin79 VIP Gold Collection Super+ Beblesh Balm


Pokażę Wam, jak zachował się mój ulubiony BB krem, w dniu, w którym robiłam peeling kwasem migdałowym o stężeniu 20%.

Skin79 Vip Gold przeznaczony jest do suchej i mieszanej skóry.
Ma słabe krycie, wspaniale nawilża - spotkałam się z opinią, że nie trzeba pod ten krem stosować kremów nawilżających.
W składzie znajdują się: kawior, złoto, olej ze słodkich migdałów i ekstrakty - z ryżu, zielonej herbaty i słonecznika.

Producent informuje, że krem zapewni skórze zdrowy, promienny wygląd, odżywienie, głębokie nawilżenie i uelastycznienie. Krem ma rozjaśniać skórę i chronić ją przed słońcem (Spf 25 PA++)
i zmarszczkami :)


Przyznam, że tego dnia aplikowałam kosmetyki nie odczekawszy kilkunastu minut pomiędzy kremem, filtrem, a BB kremem.

Zwrócicie uwagę na to, że skóra się świeci - to "zasługa" peelingu i pośpiechu.
Moim zdaniem, jak na tak trudne warunki, Skin79 Vip Gold sprawił się bardzo dobrze.

Po peelingu migdałowym nakładam tłuściochy - Linomag wymieszany z maścią propolisową i maścią cynkową. Tego dnia po ich zmyciu nałożyłam krem Ziaja med - kuracja przeciwzmarszczkowa - krem aktywnie wygładzający na dzień. Po kilku minutach na twarzy wylądował krem ochronny Bioderma Photoderm Spot Spf50+.
Ostatnia warstwa to Skin79Vip Gold.

Przed nałożeniem kremu BB


tuż po posmarowaniu twarzy kremem BB


15 minut po aplikacji kremu BB


Skin79 Vip Gold to krem, który nie zadowoli osób borykających się z bardzo widocznymi przebarwieniami, czy zaczerwieniami.
Ja cenię go za to, że nie zapycha, nie wysusza, nie podkreśla suchych partii i zmarszczek;
Dobrze wygląda zarówno solo, jak i pod minerałami.
Przywraca skórze zdrowy, naturalny wygląd.
Nie odważyłam się jeszcze na stosowanie go bez kremu nawilżającego - myślę, że wkrótce spróbuję i z przyjemnością zdam Wam relację.

czwartek, 24 marca 2011

Usta, usta...

Pozdrawiam Was z łóżka - dopadło mnie choróbsko.
Nie daję się jednak i walczę co sił - mleko z miodem, nalewka czosnkowa (własnej roboty),
dawki uderzeniowe witamin i minerałów - to wszystko po to, by wyrwać się ze szponów
bakterii i wirusów!

Dziś prezentacja moich ulubionych mazideł do ust.

*Codziennie w kosmetyczce*




Od lewej:
Revlon Super Lustrous - 130 Pink Whisper

Piękny, perłowy róż - wspaniale rozświetla usta.
Cała masa drobinek sprawia że wydają się pełniejsze, wilgotne... kuszące :)
W składzie znajdują się olejek aloesowy i witaminy, które zapobiegają wysuszaniu ust i rzeczywiście tak jest; Błyszczyk jest gęsty, trwały.
Nie gromadzi się w kącikach, nie tworzy brzydkiej otoczki w miejscu, w którym stykają się górna warga z dolną. Zapach przywodzi mi na myśl syrop, który przyjmowałam w dzieciństwie...
Mieści się w prostym, wygodnym i eleganckim opakowaniu.

Sweet Kisses by Jessica Simpson - Creme Brulee

Nie przepadam za błyszczykami w tubkach - ten jednak okazał się być tak dobry, że na opakowanie pozostało mi machnąć ręką.
Seria Sweet Kisses ma powiększać usta - owszem czuję lekkie mrowienie, lecz uważam, że na efekt powiększonych ust pracują tu (jak w przypadku poprzednio omawianego) połyskujące, drobinki, których błyszczyk zawiera niezliczoną ilość. W Creme Brulee drobinki są złote.
Błyszczyk słodko pachnie, jest gęsty, dobrze się rozprowadza; Nie wysusza i nie klei ust.
Trwałość kosmetyku uzależniona jest od tego, jak szybko go "zjemy":)


Seria błyszczyków sygnowana przez Jessicę Simpson jest wyjątkowo udana i stąd kolejna pozycja:

Dessert Treats Tropical by Jessica Simpson - koo-koo for coconut

Błyszczyk o oszałamiającym zapachu egzotycznych wakacji - kokos i tropikalne owoce!
Piekny, matowy kolor - który ja opiszę, jako brzoskwiniowy róż.
Na ustach wygląda świetnie - mimo, że przez delikatny kolor tylko lekko je akcentuje.
Wargi są wilgotne, wyglądają świeżo i zgodnie z nazwą linii - wakacyjnie.
Nie wysuszaja ust, nie zbiera się w kącikach i tylko z trwałością krucho, jako że zapach powoduje, że często sięgamy po błyszczyk językiem ;)

Bonne Bell Lip Lites - Cappuccino

Kolejny błyszczyk w moim ulubionym, bo prostym opakowaniu.
Po pierwsze przyjemny zapach - naturalny, słodki, intensywny zapach cappuccino z dużą ilością wanilii i cukru.
Po drugie kolor - smakowity, beżowy - bez świecących drobiazgów.
Błyszczyk jest średnio gęsty, nie klei, nie wysusza.
Tutaj jedna uwaga - jeśli macie spierzchnięte usta - nie jest to produkt, który będzie dobrze na nich wyglądał.
Znalazłam opinie, że może zbierać się w kącikach, choć sama nie mam z tym problemu.

Revlon Super Lustrous Lipstick - Pearl 634 Sparkling Cider

Producent opisuje szminkę, jako produkt z witaminami, nawilżający i wygładzający.
Kolor 634 to ciemniejszy, cielisty beż z brązowymi nutami, o perłowym wykończeniu- niestety na zdjęciach nie zdołałam uchwycić tej cielistości.
Zapachu i smaku brak, trwałość godna pochwały.
Szminka nie wysusza i nie podkreśla suchych ust (sprawdziłam!), dobrze się rozprowadza.
Klasyczne etui z okienkiem, przez który możemy podejrzeć odcień.


*Od czasu do czasu*




Od lewej:
Estee Lauder Pure Pops Lip Gloss - 1004 Pink Cupcake

Świetny, nawilżający błyszczyk do ust o kolorze bladego różu, ze złotymi, różowymi i błękitnymi drobinkami. Nadaje ustom połysk i podkreśla ich naturalną barwę.
Wyczuwam delikatny, waniliowy i odrobinę owocowy zapach - który na ustach znika. Jest gęsty, dobrze i długo (kilka godzin) trzyma się ust.
Po pewnym czasie może się kleić - to uczucie nie należy do najprzyjemniejszych - i pewnie dlatego błyszczyk nie wdrapał się na pierwsze miejsce.


Katy Perry śpiewa -
I kissed a girl and I liked it. The taste of her cherry Chapstick.

To właśnie TEN ChapStick Classic - Cherry

Amerykański balsam do ust obchodzi swoje setne urodziny.
Wszystko zaczęło się, kiedy w 1880 roku Charles Brown Fleet, farmaceuta ze stanu Virginia wpadł na pomysł stworzenia pierwszego na świecie balsamu do ust!
Fleet owinął swój ręcznie robiony balsam w cienką warstwę folii i rozpoczął lokalną sprzedaż; Niestety w tamtych czasach produkt nie przyjął się (dziwne, prawda? Wygląda na to, że Fleet urodził swój pomysł o wiele za wcześnie na owe czasy).
W 1910 roku inwestycji życia dokonał John Morton, który za jedyne pięć dolarów kupił prawa do ChapStick!
W 1930 roku amerykański artysta plastyk Frank Wright, Jr. stworzył logo, które dziś rozpoznawane jest na całym świecie.
Kolejne lata to umacnianie pozycji ChapStick nie tylko w Ameryce.
W latach osiemdziesiątych dodano do balsamu filtry przeciwsłoneczne.
Reklamowany przez znane sportsmenki, jak mistrzyni olimpijska w supergigancie z 1998 roku - Picabo Street, czy łyżwiarka Dorothy Hamill.

Tyle historii - czas na konkrety.
ChapsStick to pomadka ochronna, która doskonale sprawdzi się w trudnych warunkach atmosferycznych.
Jest bardzo wydajny, ratuje spierzchnięte i popękane usta. Natłuszcza nie obciążając.
Cherry to mój ulubieniec -ładnie pachnie i mimo powszechnej opinii o braku koloru - moje usta delikatnie barwi.

Smackers Whirly Shimmer Gloss - Strawberry

Błyszczykowy mix dwóch kolorów w klasycznym, wygodnym opakowaniu.
Kosmetyk nie jest bardzo gęsty, dobrze się nakłada, pachnie trochę chemicznie, jak na truskawkę...
Błyszczyk zawiera masło Shea, witaminę E i aloes. Nawilża, odżywia, regeneruje... a przy okazji mamy peeling gratis, gdyż połyskujące drobinki (drobiny!) są tak duże, że przy zaciskaniu, czy pocieraniu warg wyraźnie je czujemy.
Shirly Shimmer bardzo ładnie wygląda na ustach, niestety przeszkadza mi uczucie, jakbym miała usta w piachu...

Lip Smackers moisturizing s'Whirl Gloss - Berry Strawberry Twist

Zabawny, dwukolorowy (błękit z mlecznym różem) balsam w sztyfcie, o kwaskowatym zapachu porzeczek i owoców leśnych.
Bogaty w emolienty - rzeczywiście nawilża.
Tysiące perłowych drobinek rozświetla usta.
Balsam jest wydajny, nie gromadzi się w niepożądanych miejscach i poza tym, że siedzi w sztyfcie - nie ma wad.

The Body Shop Lip Gloss Dot - 04

Owocowy zapach ukryty w śliwkowym kolorze z nutami różu i czerwieni i bogatej konsystencji.
Na ustach trzyma się doskonale, daje perłowe rozświetlenie, jest mocno napigmentowany.
Nie ma wad, jeśli chodzi o pielęgnację - dobrze wygląda na ustach, którym brakuje gładkości i naprawdę nie sprawia problemów.
Szkoda, że zamknięto go w słoiczku - ta forma wydaj mi się wielce niehigieniczna.
Najlepsza aplikacja to użycie pędzelka do ust.

Lip Smacker Fruit Flavoured Lip Balm- Original Skittles Strawberry

Zgodnie z nazwą to prawdziwy skittlesowy, truskawkowy balsam w sztyfcie.
Kolejna pozycja firmy Bone Bell, która dobrze się sprawuje.
Dba o skórę ust, barwi prawie niezauważalnie, ale na tyle, by uzyskały zdrowy i soczysty wygląd.
Wad brak.

*Oddział ratunkowy*

Czas na kosmetyki, których używam rzadko - nie dlatego, że czegoś im brak, lecz dlatego, że to prawdziwe lekarstwa :)


Carmex - zawsze, kiedy usta są spierzchnięte i popękane.
ChapStick spf30 - na narty i latem. Moja rada - uważajcie, by nie dostał się do ust... To prawdziwy koszmarny i gorzki festiwal, który dość długo trwa!
DrPepper - Berries Cream i pozostałe smaki; Przepadam za nimi tak, jak za napojem Dr Pepper. Pięknie pachną i smakują. Doskonale natłuszczają usta.


*Czasem słońce, czasem deszcz*

Są dni, kiedy za nimi przepadam, są takie, kiedy nie mogę ich znieść - myślę, że jest to związane ze stanem, w jakim akurat są moje usta. A bywa różnie...



Od lewej:

Lotta Luv Reese's scented Lip Gloss

Kosmetyczna wersja amerykańskiej czekoladki nadziewanej masłem orzechowym.
Piękny i intensywny zapach czekolady i orzechów.
Balsam dobrze nawilża, na ustach trzyma się do pierwszego zlizania :)
Nie lubię opakowania - chociaż jesli kolekcjonujesz gadżety - na pewno spodoba Ci się pudełeczko (brelok) w formie ciasteczka.

Only Cosmetics Lip Gloss

nazwa koloru została starta...
Błyszczyk bardzo gęsty, lśniący, lecz bez drobinek.
Zostałby moim ideałem, gdyby nie zbierał się między wargami i nie kleił ust.
Zapachu i smaku brak - co jest według mnie zaletą i gwarancją, że nie będę go zjadać :)
Kocham go za kolor!

Smackers Snap-Gloss - Vanilla Whip

Porażka Bone Bell - chemiczny zapach i drobiny zdzierające usta.
Zalety to piękny, perłowy połysk i wygodne opakowanie.

Lip Lites Glossy Tint Balm - Sweet Sugar

Właściwie nie wiem, dlaczego ten balsam nie wylądował w dziale od czasu do czasu - bo bardzo go lubię. Pozostaje mi omyłkę zrzucić to na gorączkę :)

Minus to, jak widać nietrwały napis :)
Balsam pielęgnuje, pięknie pachnie i oplata usta jasnobeżowym blaskiem.
Polecam!

piątek, 18 marca 2011

Cisza dla Japonii


Myśli o katastrofie w Japonii nie opuszczają mnie.



Spotykam dziś na blogach... dzień milczenia dla Japonii.

Przyznam Wam, że nie mogę zrozumieć w jaki - realny sposób - ma to pomóc chociaż jednej osobie...
To nie są realne działania, to nie jest pomoc - cóż mamy pokazać milcząc?

Nie musimy powodować, by oczy całego świata zwróciły się w kierunku Kraju Kwitnącej Wiśni, bo patrzą bezustannie od pierwszych doniesień...

Gdyby za to milczenie ktoś wysłał x darów, pomoc pieniężną - jestem pierwsza, by wziąć udział!

Co chcę przez to powiedzieć?
Zależy mi, żeby ludzie nauczyli się pomagać bardziej, niż tylko wklejając linki na facebookowe tablice... niż wymądrzając się na forach, czy raz na kilka tygodni podpisując się pod petycją, której treści nie przeczytają dokładnie.

Możemy więcej!!!

To, co robimy nie musi pozostawić znaku w sieci...

Nie zawsze musi być to pomoc pieniężna - możemy zostać wolontariuszami - kilka godzin tygodniowo - dla nas tak niewiele, dla potrzebujących bezcenne i niezapomniane.

Jeśli pracujemy - raz w roku możemy przekazać 1% podatku wybranej organizacji pożytku publicznego.

Ja od kilku lat wspieram Fundację "Ratujmy Ptaki" - znam Wspaniałego Człowieka - Panią Zofię, która w dwupokojowym mieszkaniu ratuje tysiące ptaków i dzikich zwierząt.

Wiele razy przynosiłam do Pani Zofii znalezione ptaki - chore, potarmoszone przez koty, ogłuszone po zderzeniu z szybą... i mimo przepełnienia małego mieszkanka w wieżowcu - nigdy nie odmówiła pomocy.

Pozdrawiam Was.



Karolowe testy Pixie - dzien pierwszy


Melduję, że pierwsze testy za mną!

Oto moje ogólne spostrzeżenia:
- korektory bardzo dobrze się nakłada
- niewielka ilość wystarczy, by pokryć problemowe miejsca

Korektor zielony nałożyłam na zaczerwienienia;
Pierwsze to niewielka blizna po trądziku, którą katuję kwasem mlekowym i stąd zaczerwnienienie i drugie - pęknięte naczynko.

Nałożyłam niewielką ilość korektora, by uniknąć tego, o czym często piszecie - "przebijania" zieloności spod makijażu :)

Skóra pokryta zielonym korektorem wyraźnie pojaśniała, co pozwoliło mi myśleć, że próba zakończy się sukcesem. Niestety...
Po nałożeniu podkładu mineralnego zupełnie nie było widać, bym cokolwiek zdołała ukryć...
Korektor zielony w testach dnia pierwszego nie sprawdził się.

Co innego korektor jasnobeżowy - ten przypadł mi do gustu, ponieważ świetnie maskuje - nie tylko cienie pod oczami, przebarwienia, ale i rozszerzone naczynka.
To kosmetyk, który jest lekki, a działaniem przypomina Dermacol.
Trzeba jednak nauczyć się, jak z nim pracować -trzymając się zasady "co za dużo, to niezdrowo". Lepiej rozłożyć sobie aplikację na dwa razy, niż sprawić piękną maskę.
Ishikawa pisała, że beżowy potrafi zebrać się w zmarszczkach - przyznam, że nie miałam z tym problemu.
Jasnobeżowy korektor Pixie po pierwszych testach uzyskuje najwyższą notę!

Lash Blast Luxe

Moim faworytem, odkąd wróciłam z US jest Maybelline Great Lash.
Zamawiam go za oceanem, ponieważ ten kupowany w Polsce to zupełnie inny kosmetyk.

Dziś kilka słów o moim drugim miejscu tuszowym ;)

Covergirl Lash Blash Luxe MascaraWyrównaj do prawej
To wspaniałe kolory, świecące drobinki, bardzo wygodna szczoteczka, która w istocie ułatwia nakładanie tuszu. Nie ma obaw, że na rzęsach osadzą się "grudki".
Rzęsy po użyciu Lash Blast są wyraźnie pogrubione - wydłużenia nie odnotowałam.
Minusem jest, że tusz dość szybko wysycha - zastanawiam się, czy kolejne opakowanie nie powinno wylądować w lodówce :)

Oto, jak wyglądają rzęsy z Lash Blast Luxe *kolor Black Platinum





wtorek, 15 marca 2011

Korektory Pixie

W konkursie organizowanym przez Pixie na blogu Cathy - wygrałam próbkę nowego korektora jasnobeżowego i pełnowymiarowy korektor zielony.

Dziś odebrałam paczkę i z przyjemnością otwieram sezon wiosennych testów :)


Korektor zielony maskuje zaczerwienienia, a olejek herbaciany w składzie ma działać antybakteryjnie - jest to zatem kosmetyk, po który mogą sięgnąć osoby borykające się z trądzikiem.
Korektory beżowe mogą być aplikowane pod oczy - by rozświetlić cienie, pomagają tuszować drobne niedoskonałości skóry.


Kremowe korektory doskonale nadają się dla cery dojrzałej i suchej - jako, że nie podkreślają zmarszczek, nie uwydatniają suchych partii - zawierają składniki nawilżające i pielęgnujące skórę.
Co bardzo ważne - nie znajdziemy w ich składzie silikonów i olejów mineralnych!


Na blogu Cathy możecie obejrzeć makijaże nadesłane na konkurs, wykonane kosmetykami mineralnymi.

sobota, 12 marca 2011

Porównanie Meow-Blusche


Jest tak piękny dzień, że trzeba wyjść z domu i oddychać powietrzem - coraz bardziej wiosennym; Dlatego wklejam zdjęcia i wybywam, życząc Wam miłej soboty :)

od lewej:
Meow Flawless Feline; 4-Fierce Chartreux
Meow Pampered Puss; 4-Fierce Abyssinian

Blusche Caffe Americano Full Matte
Caffe Latte Full Matte
Caffe Latte Original Matte
Caffe Mocha Original Matte
Raspberry Mocha Original Matte







czwartek, 10 marca 2011

Porównanie Blusche-Lumiere



Poniższe zdjęcia zrobiłam na prośbę Wizażanki, która chciała wziąć udział w zbiorowym zamówieniu, jednak nie mogła zdecydowac się, jaki kolor będzie dla niej odpowiedni :)

Porównujemy podkłady - Blusche Caffe Mocha Original Foundation
Lumiere Medium Beige Cashmere Foundation
Lumiere Light Medium Beige Flawless Face Foundation
Lumiere Medium Cool Flawless Face Foundation