piątek, 18 marca 2011

Karolowe testy Pixie - dzien pierwszy


Melduję, że pierwsze testy za mną!

Oto moje ogólne spostrzeżenia:
- korektory bardzo dobrze się nakłada
- niewielka ilość wystarczy, by pokryć problemowe miejsca

Korektor zielony nałożyłam na zaczerwienienia;
Pierwsze to niewielka blizna po trądziku, którą katuję kwasem mlekowym i stąd zaczerwnienienie i drugie - pęknięte naczynko.

Nałożyłam niewielką ilość korektora, by uniknąć tego, o czym często piszecie - "przebijania" zieloności spod makijażu :)

Skóra pokryta zielonym korektorem wyraźnie pojaśniała, co pozwoliło mi myśleć, że próba zakończy się sukcesem. Niestety...
Po nałożeniu podkładu mineralnego zupełnie nie było widać, bym cokolwiek zdołała ukryć...
Korektor zielony w testach dnia pierwszego nie sprawdził się.

Co innego korektor jasnobeżowy - ten przypadł mi do gustu, ponieważ świetnie maskuje - nie tylko cienie pod oczami, przebarwienia, ale i rozszerzone naczynka.
To kosmetyk, który jest lekki, a działaniem przypomina Dermacol.
Trzeba jednak nauczyć się, jak z nim pracować -trzymając się zasady "co za dużo, to niezdrowo". Lepiej rozłożyć sobie aplikację na dwa razy, niż sprawić piękną maskę.
Ishikawa pisała, że beżowy potrafi zebrać się w zmarszczkach - przyznam, że nie miałam z tym problemu.
Jasnobeżowy korektor Pixie po pierwszych testach uzyskuje najwyższą notę!

1 komentarz:

Dziękuję za każdy komentarz :)
Proszę nie zostawiać linków i zaproszeń.